Wielki Wodewil
Odczytanie twórczości Winieckiego nie jest możliwe bez zrozumienia jego poetyki opierającej się w dużej mierze na ironii i metaforze. Winiecki nieustannie gra z konwencją zarówno w zakresie obrazowania jak i leksyki. W tym świecie króluje bóg Momos, który pozwala sobie na Chimeryki, Kaprysy i cudowną radość bycia niedosłownym. W warstwie wizualnej oznacza to przyjęcie przez Winieckiego określonej estetyki. I gdyby można byłoby odwołać się do jednego symbolu odzwierciedlającego ten system kanonów piękna to z pewnością byłaby to Gorgona. Wydaje się, że piękno wężowych splotów Meduzy silniej oddziaływało na wyobraźnię Winieckiego aniżeli oczywiste piękno jakiejkolwiek kobiety.
Gdy słowa przestają być wiarygodnymi nośnikami znaczeń, człowiek-twórca stwarza świat na nowo, poprzez ponowne odczytanie. „Życie słowa polega na tym, że napina się ono, pręży do tysięcy połączeń, jak poćwiartowane ciało węża z legendy, którego kawałki szukają się wzajemnie w ciemnościach.”5
A zatem dane są nam pewne tropy, które mają być zachętą do swobodnego poruszania się na falach wyobraźni. I niejednokrotnie ma się to dziać wbrew słowom, na zasadzie żartu czy prowokacji, jak np. w przypadku prac zatytułowanych: Mój ból brzucha, Zdzieranie skóry, Fantazja po długiej nieobecności. Podobny zabieg pojawia się w przypadku pracy Jeden cel, gdzie tytułowa jedność zostaje zestawiona z podwójnością formy, zaakcentowaną symetrią czarnych kół i podwojoną źrenicą.
Winiecki wydaje się mówić, iż jeśli formy nie są w pełni rozpoznawalne a przedmiot umyka naszemu poznaniu, to również tytuły muszą być adekwatne do sytuacji zagubienia i wyobcowania. W tym punkcie artysta wydaje się realizować filozofię Bretona, który twierdził: „Najsilniejszy jest obraz, który przedstawia najwyższy stopień dowolności, który trzeba najdłużej tłumaczyć na język praktyczny”.6 Papież surrealizmu uważał, że poezja zawiera w sobie całkowitą rekompensatę za znoszone przez nas niedole i powinna być „praktykowana”. Zatem surrealiści z rozkoszą prowokowali, sprawdzając elastyczność języka na wszelkie możliwe sposoby. Zuchwalstwo semantyczne prowadziło ich poprzez liczne eksperymenty i gry do nadzwyczajnych efektów. Wyborny trup będzie pił nowe wino. „Słowa włączyły się do zabawy. Zaczęły uprawiać miłość”.7
Przy czym należy podkreślić, że w istocie u podstaw tego zabiegu nie leży chęć ośmieszenia, ani też wprowadzenia w błąd odbiorcy, a jedynie chęć przełamania pewnych mechanizmów. Śmiech to ucieczka od konwencji. W „Piorunochronie” Breton pisze, że inteligentny humor wybuchem śmiechu potrafi podsumować wszystko, nawet nicość. To dzięki niemu nabieramy dystansu do rozmaitych absurdów dnia powszedniego, humor i ironia są ostoją wobec nonsensu rządzącego światem.
Stąd w pracach Winieckiego pojawiają się postacie błazna, jokera, mima oraz Homo ludens czyli „człowiek bawiący się”. Dziwne tytuły to zaproszenie do dialogu, wolność skojarzeń, wolność wyboru, a co za tym idzie interpretacji. Zderzenia słów i obrazów wyrzucają odbiorcę z utartych dróg. Jest to świat, w którym wszystko jest możliwe, i w którym znajdzie się miejsce dla Zjadacza paproci, jest czas na Zabawyw jesieni, a w Dolinie Słońca może dojść do przypadkowego spotkania stroiciela harf na polu golfowym.
Równie istotna dla zrozumienia twórczości Winieckiego jest jego postawa wobec Zła i świata. Wielokrotnie przewijają się w jego twórczości motywy tańca i walki. Świat o zmiennych formach i w ciągłym ruchu jawi się jako „łańcuch narodzin i śmierci o pryskających ogniwach”. Człowiek nieustannie przeżywa rozdźwięk pomiędzy własną autonomią a fermentującą materią. Myśl Winieckiego biegnie dwutorowo – z jednej strony jest to chęć wyodrębnienia jednostkowego losu, z drugiej zaś ukazanie stanu rozpływania się indywiduum w mnogości bytów.
Postawa jaką przyjmuje Winiecki, to stałe czuwanie, zapis zdarzeń, obrazów. Zła nie da się oddzielić, rodzi się w samej materii i kolejne formy są nim nieuchronnie skażone. Ruch materii nie zawsze jest celowy i harmonijny. Stąd w świecie obecność form dysharmonijnych i hybrydalnych sytuujących się na pograniczu bytu. Roztopienie kształtów, brak odpowiedniości świata zewnętrznego i wewnętrznego leży u źródeł szaleństwa egzystencjalnego. Nieustanna zmienność powoduje zachwianie poczucia własnej integralności. Rozpoznanie tożsamości jest możliwe jedynie poprzez dążenie do autentyczności, ale zmienność ról i relacji międzyludzkich, w jakie wchodzi każdy człowiek stanowi niebezpieczeństwo zagubienia się w teatrze kłamstwa.
Poczucie obcości i nieprzylegania generuje pewien dysonans. Niepokój, który odczuwa artysta (ten sam, który dręczył pokolenie romantyków) wynika z dążenia do autentyczności i przezroczystości bytu przy jednoczesnej niemożności wyzwolenia jed-nostki i całkowitego odrzucenia maski. Sytuacji obcości towarzyszy brak autorytetów, poczucie zafałszowania, czy też manipulacji. Winiecki sygnalizuje konflikt podrzucając nam słowa klucze i dość zagadkowo tytułując swoje prace: Wymuszona przepowiednia, Prorok, Krucjata.
Równolegle z tymi uczuciami rodzi się potrzeba przywołania Bohatera. Winiecki wyraźnie dąży do przywrócenia i poddania pod dyskusję heroizmu. Wielokrotnie odwołuje się do historii, których bohaterowie to jednostki zbuntowane, wykraczające poza obręb przyznanych im ról – społecznych, czy kulturowych. W sposób symboliczny Winiecki powołuje do życia swoich Ambasadorów — cykl postaci, które stają się nośnikami jego idei, swoistymi posłańcami wyobraźni.
Kreując swoją przestrzeń na terenie sztuki artysta wydaje się owładnięty tym samym marzeniem, które stanowiło oś działania romantyków – stworzenie nowej mitologii na miarę własnego czasu. W światopoglądzie Winieckiego wyraźnie pobrzmiewają echa krytycyzmu skierowanego przeciwko racjonalnemu oglądowi świata. Absolutne wywyższenie wyobraźni (zdjęcie znaku przeciwieństwa między tym, co realne a tym, co stwarza wyobraźnia), które po romantyzmie odziedziczyli surrealiści, jest również istotą działania Winieckiego.
Śmiałość kreacyjna, swobodne korzystanie z różnych źródeł (mitologii greckiej, rzymskiej, wątków biblijnych, sumeryjskich) to próba poszukiwania dróg porozumienia, wyjścia z kryzysu, zbudowania pomostu pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Winiecki dokonuje heroizacji postaci nadając swoim przedstawieniom rodzaj sugestywnej majestatyczności: Król ziarna, Człowiek bramy, Anna Matka Inn, jak również monumentalizuje postacie zazwyczaj nienacechowane dostojeństwem: Błazen, Joker, Gnom, Kanibal.
O ile majestatyczność władców nie wzbudza zdziwienia, o tyle wywyższenie jednostek z zasady bytujących na pograniczu społeczności jest bardziej zaskakująca. Wydaje się, że artysta dokonuje przeniesienia funkcji z łatwością i ekstrawagancją cechującą średniowiecznych władców, którym zdarzało się mianować na swych doradców błaznów i muzykantów. Dlatego w tej samej galerii portretów (cykl Ambasadorowie) możemy ujrzeć zarówno króla jak i błazna.
Można wysnuć wniosek, że swoista ekstrawagancja w doborze postaci i tematów, oraz dążenie do heroizacji zdarzeń są u Winieckiego echem tęknoty za czasami, kiedy wszystkie czyny i zdarzenia były przeżywane żywiołowo i sugestywnie, życie niejednokrotnie oscylowało między okrucieństwem i cudownością — ale na pewno nie można było mu odmówić intensywności.
Co ciekawe wydaje się, że w tym świecie nie ma miejsca na łzy. O ile starożytni nie ukryli łez i nie były one zarezerwowane tylko dla kobiet czy zawodowych płaczek — płakała Demeter, Andromeda, Ariadna, Pyrra, Niobe, Kalipso, Eos, Io, ale płakał również Marsjasz, Achilles, Odyseusz, Herakles i stary Priam, o tyle w świecie Winieckiego łzy są niewidoczne, a oczy suche. Całe napięcie postaci wyraża się w ekspresji przeskalowanej źrenicy, w konwulsyjnym grymasie twarzy lub napięciu sylwetki.
Jeśli bohater świata Winieckiego nie ma czasu na łzy, z pewnością ma czas na zabawę – wątek tańca pojawia się wielokrotnie. Na przykładzie prac powstałych w różnym okresie czasu można wyraźnie prześledzić ewolucję formy a zarazem odmiennego podejścia do tematu. Taniec z roku 1966 jest zbudowany na kontraście czarnych figur w stosunku do migotliwej materii tła i cała praca opiera się głównie na różnej „gęstości” materii. Dość wyraźnie wyodrębniają się po lewej stronie kompozycji trzy pląsające postacie pozbawione jednak cech jednostkowych oraz grupa po prawej. W Tańcu z 1967 roku dochodzi do zespolenia figur, które zostają zindywidualizowane jedynie poprzez wyodrębnienie (w sposób uproszczony na wzór maski) zarysów twarzy, oczu, ust. Wielki wodewil z 1969 r., Taniec 9 i Taniec w namiocie z 1977 r. zawierają o wiele więcej dramaturgii i scenografii, forma komplikuje się, rośnie ilość planów i stopień szczegółowości, inaczej zostaje potraktowane zagadnienie przestrzeni, pojawia się skomplikowana narracja. W zagadkowy sposób motyw tańca u Winieckiego ewoluuje w stronę przedziwnego danse macabre, pomimo braku jednoznacznych rekwizytów wyraźnie czuć obecność śmierci. Zagadkowy ruch postaci zamienia się w bachiczny korowód, w splątanych kompozycjach trudno wyodrębnić poszczególnych taneczników, jednostka roztapia się w zbiorowości. Zmienia się też podejście do ciała, które jest modelowane światłocieniem – nieoczekiwanie ujawnia się nagość.
W tym samym roku 1977 powstaje litografia pt. Maska, która w ścisły sposób łączy się z powstałymi wcześniej „Tańcami” poprzez zestrojenie falującej formy i rytmu linii budujących przestrzeń, praca ta jednocześnie staje się kropką kończą zdanie o dywagacjach na temat tożsamości.